Facebook Instagram HALA GOPS DCK ZUK BIP
Wersja kontrastowa A + A - A
English bip

Z historii gminy

„Dzwon, który bił dla Polski- Stanisław Michałek”
04 wrz 2016
Kategoria: Z historii gminy
"Dzwon, który bił dla Polski- Stanisław Michałek"

Kilka dni temu obchodziliśmy 77. rocznicę wybuchu II wojny światowej, dlatego warto przypomnieć jednego z bohaterów. Stanisław Michałek urodzony 4 X 1915r. w Sufczynie po ukończeniu szkoły powszechnej zajął się pracą w gospodarstwie swoich rodziców – Jana i Katarzyny z domu Bauch. Wybuch wojny przerwał to spokojne życie. W sierpniu 1939r. został zmobilizowany i przyjęty do 40 pułku piechoty „Dzieci Lwowskich” we Lwowie, do 8. kompanii dowodzonej przez por. Zdzisława Pacaka-Kuźmirskiego. Obrona Warszawy okazała się być sporym wyzwaniem dla 8. kompanii, jednak zadanie wykonała bardzo dobrze. Historycy, jak choćby Jan Grzybowski w książce „40 pułk piechoty „Dzieci Lwowskich” w obronie Warszawy” czy ostatnio Lech Wyszczelski w wydanej pozycji „Warszawa 1939” podkreślają dzielną postawę pułku i kompanii, zwłaszcza w trzech trudnych momentach: ataku czołgów najbardziej elitarnego pułku SS – "Leibstandarte SS Adolf Hitler” (LSSAH) na barykady na Woli, obronę cmentarza prawosławnego i walkę o barykadę przy fabryce „Dobrolin”, w której produkowano pastę. Znaleziono w niej dużą ilość beczek, w których po bliższych oględzinach odkryto terpentynę. Por. Pacak bez zastanowienia rozkazał zabrać beczki i ulokować 100 m od barykady, podpalona terpentyna skutecznie zatrzymała i zniszczyła część niemieckiej kolumny składającej się z czołgów i samochodów opancerzonych, które parły w stronę kompanii. Porażka Niemców w tym starciu była niekwestionowana. Wszystkie te boje angażowały całe siły 8. kompanii, więc musiał brać w nich udział także Stanisław Michałek. Ostatnim akordem w obronie Warszawy dla mieszkańca Sufczyna było natarcie na silnie obstawiony przez Wehrmacht punkt oporu którym była parowozownia. Niewielka część Niemców zdołała uciec z zaatakowanego budynku, reszta zginęła. Niestety Warszawa skapitulowała, a obrońców czekała niewola. W bydlęcym wagonie jechał kapral Stanisław Michałek, zastanawiając się nad ucieczką. Szybko zorientował się, że kiedy pociąg jest w ruchu, wartownicy przykładają mniejszą wagę do pilnowania więźniów, bo komu przyszło by do głowy wyskoczyć z pędzącego pociągu i tym samym wydać na siebie wyrok śmierci przez złamanie karku? Los zdawał się sprzyjać Michałkowi – ze zdumieniem rozpoznał, że pociąg z jeńcami minął Tarnów, most na Dunajcu i zbliżał się do stacji w Biadolinach Szlacheckich. Stanisław Michałek wtedy właśnie odbezpieczył i szarpnął przesuwne drzwi wagonu po czym wyskoczył wprost w zarośla. Ku jego zaskoczeniu nie padł nawet jeden strzał, a on dotarł bezpiecznie do domu.
W Sufczynie, Stanisław – jako wytrawny frontowiec – szybko stał się obiektem zainteresowań rodzącego się ruchu oporu. Po rozmowie z Albertem Kryszczukiem, wstępuje w szeregi ZWZ-AK pod pseudonimem „Dzwon”, stając się wkrótce członkiem elitarnego oddziału dywersji dowodzonego przez Adama Bartosza ps. „Kmicic”. Nowy członek tajnej organizacji z ogromnym zapałem poszukiwał kolejnych chętnych do pracy dywersyjnej, zaprzysiągł nawet swoją młodszą siostrę Helenę ps. „Ala” (obecnie, decyzją Prezydenta RP, w stopniu podporucznika), która brała udział w ukrywaniu i przestrzeliwaniu zdobytej broń i amunicji.
Początkowo „jego” pluton dywersyjny rozbijał bimbrownie, „strzygł” kobiety, które wdawały się w stosunki z Niemcami, wymierzał kary chłosty na nadgorliwych urzędnikach pomagających okupantowi. Później przyszła dywersja na kolei, konfiskowanie poborcom skarbowym zebranych podatków, niszczenie akt gminnych oraz wykonywanie wyroków śmierci na zdrajcach.
To ostatnie zadanie – najbardziej niebezpieczne – przyczyniło się do jego tragicznej śmierci. Nocą, 15 lutego 1944 r. w idealnych warunkach do przeprowadzenia akcji, „Dzwon” wraz z patrolem miał dokonać wyroku na zdrajczyni z Borzęcina. Partyzanci podeszli pod dom skazanej, Michałek otrzymał zadanie ubezpieczenia od strony posterunku policji. Niestety wtedy rzucił się na „Dzwona” pies. Partyzant zdołał wyciągnąć pistolet i zabić psa, jednak całe zdarzenie zaalarmowało Niemców z posterunku. Rozpoczęła się strzelanina. Jeden z pocisków trafił Stanisława Michałka w głowę. Pozostali członkowie plutonu nie mieli możliwości nawet podejść do śmiertelnie rannego, zwłaszcza, że kolejny z nich – „Błyskawica” – sam otrzymał postrzał w rękę. Musieli ratować się ucieczką. Następnego dnia Niemcy wszczęli dochodzenie, ktoś rozpoznał, że zabity to Stanisław Michałek. Na miejsce zbrodni została wezwana „Ala”, która miała rozpoznać ciało swojego brata leżącego na ulicy, jego twarz była okrutnie zmasakrowana tak jak by ktoś mścił się na zwłokach. Kobieta wiedziała, że jeśli się przyzna do brata, Niemcy wyciągną z tego poważne konsekwencje dla jej rodziny i całej wsi. Możemy sobie wyobrazić, co czuła widząc go, jednak dla dobra innych nie dała po sobie poznać ogromnego żalu i bólu, stwierdzając, że nie rozpoznała zwłok. Po pewnym czasie AK ustaliła, że zabójcą Stanisława Michałka był Paul Stosch, sadysta z niemieckiej policji.
Niemcy pochowali „Dzwona” w pobliskim rowie, dopiero później pozwolono rodzinie zabrać zwłoki i pochować na cmentarzu w Brzesku. Tak zginął żołnierz błyskotliwy i odważny, który oddał całego siebie swojej ukochanej ojczyźnie. W tym miejscu historia Stanisława została zakończona, ale nie dla jego siostry która została aresztowana i osadzona w więzieniu w Tarnowie. Helena była okrutnie katowana przez gestapo, które chciało wyciągnąć z niej wszystko co wie o ruchu oporu. Przewieszano ją na krześle i bito bykowcami - rzemiennymi biczami, ale ona była nieugięta i nic nie powiedziała. Przebywała w sześcioosobowej celi wraz ze złodziejkami, do czasu gdy do jej celi przyszła żona dyrektora więzienia i zabrała ją ze sobą. Od tego momentu „Alicja” została jej służącą. Kiedy została zwolniona z więzienia, w domu zamiast współczucia i uznania, spotkał ją śmiech ze strony sąsiadów. Nastała bieda i głód, a także wykonywanie robót przymusowych, gdy zmuszona była do kopania rowów przeciwczołgowych w Zgłobicach. Helena Michałek-Gurgul opowiadając o swoich ciężkich przeżyciach stwierdziła: „Ciężko było, ale przeżyłam. Widocznie ktoś tam na górze, w niebie jeszcze mnie nie chciał. Każdy ma jakąś drogę i jakiś krzyż”.

 

Załączone zdjęcia przedstawiają:
1. Stanisław Michałek

2. Helena Gurgul z domu Michałek

"Dzwon, który bił dla Polski- Stanisław Michałek"
how_to_vote
Wybory do Parlamentu Europejskiego 9.06.2024 r.
download
Załatw sprawę
auto_delete
Odpady komunalne PSZOK
departure_board
transport publiczny
sports_handball
Hala Widowiskowo-Sportowa w Dębnie
group
Rada Gminy Dębno
reduce_capacity
Konsultacje społeczne
loop
Odnawialne źródła energii
local_grocery_store
Przetargi - platforma zakupowa
light_mode
Program Czyste Powietrze
explore
System Informacji Przestrzennej
health_and_safety
Tarcza Antykryzysowa
volunteer_activism
Pomoc Ukrainie